Żadnej recenzji dziś, żadnej! Jestem obżarta tak, że mój organizm skoncentrował się na pracowitym trawieniu ciasteczek, szyneczek, makówek i takich tam. Na wybuchy intelektu i pisarskiej weny nie ma co liczyć, toteż pogrzebałam trochę po moim zeszyciku i natknęłam się na zapiski dotyczące "Regulaminu tłoczni win" Irvinga. Wyjątkowo skrótowe i pośpieszne, jakby czekały na rozwinięcie...
1. Aborcja: przeciwnicy aborcji - sami źli? A ci, którzy ją popierają, samo dobrzy. Nawet ojciec gwałcący córkę jest lepszy.
2. Czemu miałam skojarzenia z Jezusem? Bo został posłany przez "ojca" do dzieła wbrew woli. Ugina się i przyjmuje kielich. Tylko jak to porównywać: nawracanie i zbawianie z prowadzeniem sierocińca, w tym wykonywaniem aborcji?
Już nie będę tych notatek rozwijać, troszkę za bardzo te emocje, co mną targały, uleciały z pamięci... ale były, uwierzcie mi, że były!
Samą książkę czytałam w wakacje Roku Pańskiego 2008, na Słowacji, pięknej i słonecznej, ech, wzdech, to były czasy.
Książkę oczywiście polecam!
od jakiegoś czasu przymierzam się do Irvinga, takie słowa jak Twoje mobilizują mnie :)
OdpowiedzUsuńZ Irvinga przeczytałam tylko (niestety!) osławiony "Świat Według Garpa". Może czas na inną książkę? Jakbyś mogła rozwinąć wątek "Regulaminu..." będę wdzięczna:) ale to oczywiście po świątecznym wypoczynku :)pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTen cały Irving chodzi za mną cały czas. Chyba dam mu szansę na lepsze poznanie. Może coś z tego będzie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Moja ukochana jego powiesć. I film też. jedna z lepszych ekranizacji jakie widziałam
OdpowiedzUsuń