czwartek, 14 kwietnia 2011
"Mężczyzna, który się uśmiechał" Henning Mankell (i tym mężczyzną nie jest Kurt, o nie)
Przy każdym kolejnym odcinku cyklu o Kurcie Wallanderze coraz ciężej mi pisać recenzję/opinię. Dlaczego? Ano bo Kurta znam już całkiem dobrze, jego zmęczenie, zrezygnowanie i paskudny humor nie jest dla mnie niczym nowym; to, że śledztwo przez niego prowadzone jest długie i trudne, to już wiem; kłody pod nogami policji zdążyłam dokładnie obejrzeć, a rozważania nad kondycją szwedzkiego społeczeństwa może i były odkrywcze i głębokie, ale jakiś czas temu. Dla Szweda.
Czy to znaczy, że Wallander jest nudny? A gdzieżby tam!
Jest stałą, alfą i omegą kryminału. Jest zmęczony, znerwicowany, pełen wyrzutów sumienia, ale do tego wszystkiego jest po prostu dobrym policjantem, który nie odpuszcza.
A tym razem łatwo by było sobie odpuścić, bo "przeciwnikiem" Wallandera w kryminalnej rozgrywce jest osoba bardzo wysoko postawiona. Bogacz, biznesmen ze znajomościami, prawie książę czy też pan na włościach. Pieniądze i władza zdeprawowały tego człowieka do tego stopnia, że nie waha się definitywnie usuwać ze swej drogi ludzi, którzy mu przeszkadzają. Przy czym umie doskonale zacierać za sobą ślady.
Wallandera wkurza to, że w kontaktach z nim jego przełożeni przybierają postawę uniżonego, służalczego człowieczka mnącego w garści czapkę i przestępującego niepewnie z nogi na nogę. Kurt tak nie chce i nie może, bo?
Tak, bo jest dobrym gliną. Przystępuje do walki z potentatem, chcąc zetrzeć mu z twarzy wieczny, przylepiony uśmieszek wyższości. To walka na śmierć i życie, bezpardonowa i ostra. Lubię takie kryminały, nic na to nie poradzę, lubię Kurta Wallandera.
Ot co.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajna recenzja.
OdpowiedzUsuńJa też jestem fanką Kurta Wallandera, ale "Mężczyzny.." jeszcze nie czytałam.
bardzo lubie mankella i chetnie skorzystam z twojej recenzji przy kolejnym zamowieniu ksiazkowym
OdpowiedzUsuń