wtorek, 6 grudnia 2011
"Skarb heretyka" Scott Mariani - bardzo duży i bardzo złoty
Jeśli ktoś lubi intrygi oparte na poszukiwaniu dawno temu ukrytego skarbu, możliwie dużego i możliwie złotego (srebro w ogóle nie wchodzi w rachubę), przez super gościa, wyjątkowo przystojnego profesjonalnego komandosa (o sercu miękkim jak Leon Zawodowiec), któremu w poszukiwaniach pomaga łebski, acz antypatyczny naukowiec w wymiętym ubraniu - to ta książka jest dla niego.
Dla zachęty dodam jeszcze, że czarne charaktery w książce są naprawdę czarne jak noc listopadowa: jeden to krwiożerczy sadysta-terrorysta, a drugi to wyrachowany i zimny łajdak.
Piękne kobiety oczywiście też są, a jakże. Nie za dużo, nadmiar takich szkodzi książce, bo się mylą.
Zagadki! Oczywiście, są zagadki, starożytne, sprzed tysięcy lat, nasi bohaterowie bez trudu je odgadują - wystarczy pomyśleć minutę lub dwie.
Mnie tego wszystkiego było za dużo. Zlepek Indiany Jonesa, Langdona i Nicolasa Cage'a ze "Skarbu narodów" okazał się dla mnie niestrawny i połknęłam go z ledwością. Na szczęście było coś, co szczątkowo mnie zainteresowało, właściwie zainteresowało całkiem całkiem, tylko w tekście było ledwie zarysowane - a mianowicie postać Echnatona. Faraon, który ośmielił się rzucić wyzwanie bogom i jednym machnięciem faraonowej ręki skreślił Ozyrysa, Izydę i innych. Wstawił za to jednego jedynego boga, Atona, stając się tym samym pierwszym władcą w Egipcie wyznającym monoteizm. Okrzyknięto go heretykiem i marnie skończył.
Książce zaś przysłużył się tyle, że miał skarb, jak już pisałam, bardzo duży i bardzo złoty.
Niby takie wszystko przerysowane, jak w opisywanym niedawno "Drzymalskim", ale do tego jeszcze przekalkowane, a to już za dużo jak na mnie jedną. Dla miłośników gatunku.
Książkę wygrałam w plebiscycie "Złota zakładka" i na pewno się nie zmarnuje, bo pewna spalona biblioteka ma zbiory do odbudowania.
"Skarb heretyka" Scott Mariani, tłum. Wojciech Jędruszek, MUZA SA, Warszawa , 2011.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
W życiu nie sięgnęłabym po tę książkę. odstrasza mnie taka kompozycja na okładce, streszczenie również by mnie nie przekonało. Brawo za odwagę, jeśli mogę sądzić według siebie.
OdpowiedzUsuńJak kochać - to księcia, jak kraść - to miliony, jak szukać skarbu - to tylko bardzo dużego i bardzo złotego :D
OdpowiedzUsuńDzięki za chwilę rozrywki - dobrze się bawiłam czytając recenzję :)
Też nie oceniłam tej powieści najwyżej. Przygody Bena są już nieco męczące i mocno naciągane. Widać, że autor czerpie z setek podobnych historii, niczym specjalnym nie wyróżniając swoich książek.
OdpowiedzUsuń