piątek, 8 lipca 2016

Jak nie należy robić okładek - na przykładzie "Cyklu barokowego" Stephensona

O Nealu Stephensonie słyszałam dużo dobrego, toteż kiedy trafiała się okazja i jego książki same trafiały mi w ręce, cieszyłam się i przygarniałam. Tym sposobem skompletowałam dwa tomy "Zamętu" oraz trzy tomy "Ustroju świata".

Oto fotka pięciu tomów. Przyjrzyjcie się.



Tak,  jeśli chodzi o "Ustrój świata", środkowy tom ma na grzbiecie odwrócony tytuł. Co myślę na ten temat, nie będę pisać, ale pewnie się domyślacie.



Potem przyjrzałam się dokładniej okładkom, bo coś mi w niej nie grało i zaczęłam się zastanawiać, co - w końcu na to wpadłam. Litery.





Pierwsze litery imienia i nazwiska, pierwsza litera tytułu oraz druga i trzecia litera w słowie "Tom"  - to wszystko jest wydrukowane czcionką opartą luźno na stylu Copperplate. Pozostałe litery są pisane krojem przypominającym nieco uncjałę, nieco rzymską kapitałę.

Różnica polega na tym, że Copperplate piszemy za pomocą stalówki ostro zakończonej, która przy nieco silniejszym nacisku rozchyla skrzydełka stalówki i daje grubszą linię. Do tego pismo to mocno przechyla się w prawo.



Pozostałe litery są proste (na baczność), a do tego ich kształt sugeruje użycie stalówki ściętej, która daje różnej grubości pismo w zależności od kierunku pisania.



Połączenie jednego z drugim wydaje mi się kompletnie chybionym pomysłem. To ze sobą nie gra! Nie współpracuje, zgrzyta jak diabli! Harmonia całości gdzieś sobie poszła, siarczyście spluwając na odchodne. Zaczęłam się zastanawiać, jaki cel przyświecał autorowi okładki, gdy projektował te napisy. Wymyśliłam, że może chciał po prostu uzyskać efekt inicjału znanego ze średniowiecznych ksiąg.  Dlatego zamieścił ozdobne pierwsze litery, z zawijasami i zakrętasami, do reszty używając liter prostszych i spokojniejszych.  Ale wtedy wzrok mój padł na słowo "Tom", gdzie cały ten zamysł został postawiony na głowie.

Może projektant miał za zadanie stworzyć okładki do "Cyklu barokowego", a barok, wiadomo, był kiedyś tam, dawno. Toteż wyszukał on możliwie staro i klasycznie wyglądające czcionki, użył ich bez ładu i składu, projekt w wydawnictwie przeszedł akceptację i finito.

A Wydawnictwo MAG puściło okładki do druku.

Teraz patrzę na nie i prawdę mówiąc, odechciewa mi się czytania...

Na koniec cytat z książki Stefana Bernacińskiego "Liternictwo", wydanej w Warszawie w 1978 roku,.

"Wyróżniając jakąś część tekstu robimy to w ten sposób, aby nasz zamysł był jednoznaczny dla obserwatora. Przykładowo - wyróżniając słowo, czy całe zdanie, przez zastosowanie większych liter należy je powiększyć w taki sposób, aby powstała między nimi a pozostałymi wyraźna różnica. Przy wyróżnianiu części tekstu przez zmianę kroju pisma konieczne jest zachowanie jedności stylowej. Z tego powodu można mieszać wszystkie pisma należące do jednego stylu, względnie na nim wzorowane [...]. Pisma stylowo sobie obce wykluczają się wzajemnie np. pisma renesansowe i klasycystyczne. Nie wolno również łączyć ze sobą pism, których kształty zostały określone przez różne techniki. [...] Rodzaj wyróżnienia jest zawsze zależny od przeznaczenia tekstu i od sąsiadujących z nim form".

Doskonałe podsumowanie.

P.S. Cytat odszukany i podrzucony mi przez koleżankę z forumopiorach.net, Maysę (dziękuję!). Dziękuję też traumeelowi z tego samego forum za cenne spostrzeżenia.

18 komentarzy:

  1. Czcionka rzeczywiście nie najlepiej dobrana, ale głównie rzuca się to w oczy w słowie "tom". W samym tytule nie wygląda to tragicznie.

    ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrzyłam na te grzbiety i coś mi nie pasowało, ale nie wiedziałam, co... jeszcze się nie obudziłam chyba o.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkryłam to, jak układałam książki najpierw d stosu do zdjęcia, a potem na półce :)

      Usuń
  3. Mam uczulenie na wszystkie tego typu ozdobniki pseudo-epokowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ozdobniki są super, ale użyte umiejętnie i ze smakiem.

      Usuń
  4. O matko, jak się przyjrzeć, to dokładnie widać, dlaczego człowiek dostaje oczopląsu -_-
    A odwrócony napis na grzbiecie... straszne :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś tu wyraźnie się nie popisał, puszczając to wszystko do druku.

      Usuń
  5. Widzę, że litery są bez sensu, ale dlaczego tak jest, to dopiero Ty wyjaśniłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie wystarczy brzydka okładka, by nie chcieć sięgać po książkę. Wiem, że nie ocenia się książek po okładce, ale jest taki typ grafiki na okładkach, którego po prostu nie trawię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do niedawna okładka była dla mnie na szarym końcu, jeśli miałam oceniać książkę. Jednak ta seria coś "odblokowała", aż mi się wylało.

      Usuń
  7. Miały być fikuśne (w domyśle może barokowe) litery, to są. Kto by się tam szczegółami przejmował.

    Na szczęście okładki nowego wydania od MAGa wyglądają już dużo lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie robi się tego czytelnikowi... I jak tu nie oceniać po okładce? Jak MAGa lubię (za treść książek i w większości genialne okładki UW), tak już kilka takich "kwiatków" posadzili i boli to za każdym razem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie do tej pory tak nie gryzło, ale liznęłam nieco kaligrafii i od razu w oczy się rzuca i paskudnie wygląda na półce.

      Usuń
  9. Blah! Tyle mogę powiedzieć... brak konsekwencji irytuje, to prawda. Szczególnie, gdy wyróżniasz jakąś serię kompletując ją, a tutaj spośród ładnych okładek wynurza się taki 'rodzynek'. Mam nadzieję, że u mnie obejdzie się w serii o Jacku Reacherze bez takich kwestii.

    A najbardziej 'boli' świadomość, że na wydanie książki, dostanie się na rynek i całą tę formalną resztę idzie kupa kasy, a potem kończy się to czymś takim...

    OdpowiedzUsuń