Książka zaczyna się strasznie. Pomysł, by główny bohater, Kirył Maksimow, stawał się powoli, acz nieubłaganie "niewidzialnym" w społeczeństwie jest koszmarny. Bo pomyślcie sami: nagle wasze mieszkanie nie jest wasze, w pracy o was nie słyszeli, a przyjaciele i rodzina powoli, ale nieubłaganie o was zapominają. Zostajecie sami, bez dachu nad głową, bez pieniędzy, bez żadnego wsparcia. Brrr - otrząsnęłam się ze zgrozą, gdy całość implikacji takiego stanu rzeczy zaczęła do mnie docierać. Trzeba więc przyznać, że Łukjanienko zaczął z grubej rury. Ta część powieści, nieco psychologiczna, najbardziej mi się podobała, co nie znaczy, że potem jest gorzej - jest inaczej. Bo potem zaczyna się uczciwe, klasyczne s-f, czyli inne światy, obok tego naszego, który uznajemy za jedyny i jedynie słuszny. Łukjanienko podchodzi do zagadnienia innych światów w sposób typowy dla rosyjskiej fantastyki, prosty, trochę siermiężny, bardzo podobny do podejścia Bułyczowa, a właściwie Guslarczyków, bez nadęcia, jakby to nie było nic nadzwyczajnego. Kosmici? Aaa, dobrze, niech wejdą. Niestety, w mojej opinii autor przeszarżował pod koniec powieści. Przyspieszył i zawikłał akcję prawie do granic mojej percepcji (a może ja za szybko czytam po prostu?), za to ma minus. Ale i tak całość bardzo dobra.
Szaleństwo ma w sobie pewien urok. Wyjść z domu po chleb i wyjechać do innego miasta, poznać rano dziewczynę i wieczorem wziąć z nią ślub, zdecydowanym ruchem otworzyć drzwi do ciemnego pokoju, z którego dobiegają podejrzane dźwięki, wejść do klatki hipopotama i poklepać go po tłustym zadzie, pojechać do Tajlandii i uprawiać seks bez prezerwatywy, przyjąć propozycję tajemniczego nie znajomego i podpisać się krwią na czystej kartce papieru. Jednym słowem, rzucenie się na złamanie karku ku przygodzie to bardzo kusząca wizja.
Witam,
OdpowiedzUsuńChciałem zaproponować Pani udział w pewnym przedsięwzięciu związanym z premierą polskiego przekładu amerykańskiego bestsellera. Jeśli jest Pani zainteresowana, proszę o kontakt: studios@fr.pl
Łukjanienkę znam tylko z "Nocnego patrolu", ale coś czuję, że przyjdzie i czas na "Brudnopis". I "Czystopis" pewnie też ;)
OdpowiedzUsuńnie znam w ogole ale kurde zaintrygowałaś mnie..
OdpowiedzUsuńA ja znam, przyjaciółka mi poleciła, to i przeczytałam ;). Generalnie zgadzam się z powyższą recenzją, to fajna książka z nieco przekombinowaną końcówką.
OdpowiedzUsuńBtw. Kotia rządzi, to jeden z najfajniejszych bohaterów powieściowych ever ;).
Kotia wart jest osobnego cytatu, który trzymam w zapasie :P
OdpowiedzUsuń