Amerykańskie południe, senne, ciepłe, biało-czarne. Właśnie zaczyna wrzeć, właśnie czarni zaczynają podnosić głowy, teoretycznie już wiele mogą, a praktycznie wciąż jest źle, wciąż te nawarstwione i skamieniałe przez lata poglądy białych na rolę czarnych w Stanach trudno skruszyć. Dobry temat na ksiażkę. Ale nie tę książkę. Bo "Sekretne życie pszczół" to książka o Lily, dziewczynce, która musi się zmagać ze światem, z ojcem, z samą sobą. Gdyby nie trafiła w odpowiednim momencie na trzy siostry, byłoby z nią... źle? Na pewno niewesoło. Ale trafiła, zamieszkała, z trzema Murzynkami, uciekając przed złym światem, swoim myślami i przed ojcem. Trafiła w świat pszczół, miodu, ciepła i miłości.
Jak dobrze jest mieć takie miejsce, gdzie można wypłakać wszystkie zapiekłe łzy, wylizać rany duszy i serca.
Nie ma co się łudzić, że zamieszkała u wróżek, które jednym machnięciem różdżki usuną przyczynę jej problemów, odmienią charaktek ojca, a przeszłość zmienią w taką, którą można opowiadać bez ściskania w gardle. Nie. Ale to wszystko można oswoić, a dzięki trzem siostrom staje się to łatwiejsze.
To książka z gatunku tych, gdzie czytelniczka, czyli ja, przywiązuje się do bohaterki, czyli Lily, trzyma za nią kciuki i wytrwale sekunduje, do ostatniej strony, do ostatniego zdania, do ostatniego słowa książki. Przeczytajcie, warto.
Ocena: 5/6.
Również kibicowałam Lily :)
OdpowiedzUsuńTa książka była dla mnie bardzo uroczym doświadczeniem, które będę wspominać długo.
Pozdrawiam
Długo polowałam na tę książkę, gdyż bardzo chciałam ją przeczytać przed obejrzeniem filmu. I na jego tle lektura wypadła bardzo dobrze - film był jednak trochę za słodki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Po przeczytaniu innej książki tej autorki ("Opactwo świętego grzechu") stwierdziłam, że chyba jednak nie sięgnę już po nic podpisanego jej nazwiskiem... Chyba nie zrobię wyjątku dla "Sekretnego życia pszczół"...
OdpowiedzUsuńClaudette, "urocza" w odniesieniu do tej książki - zastanowiłam się, tak bym jej nie nazwała, ale coś w tym jest... może fragmenty, niektóre, tak.
OdpowiedzUsuńSkarletko, o, nawet nie wiedziałam, że film jest! Ale z Twojej opinii wynika, że niekoniecznie trzeba obejrzeć, co?
Doroto, "Opactwa" nie czytałam, może tak być, że styl jest dla Ciebie niestrawny, jednak gdybyś kiedyś zmieniła zdanie, to polecam :)